Czarny kot Edgara Allana Poe: streszczenie i analiza

Melvin Henry 17-04-2024
Melvin Henry

"Czarny kot" to jedno z najpopularniejszych opowiadań amerykańskiego pisarza Edgara Allana Poe (1809 - 1849).Ta opowieść o terror psychologiczny została opublikowana w 1843 roku i choć w tamtym czasie autor był uważany za szaleńca, z biegiem lat stała się częścią zbiorowej wyobraźni.

Nowością jest to, że pokazuje wnętrze mężczyzna niepokojony przez obsesyjną postać: czarnego kota która według popularnej tradycji jest zmetamorfizowaną wiedźmą.

Streszczenie fabuły

Mężczyzna uwięziony i skazany na śmierć postanawia opowiedzieć historię z własnej perspektywy, opowiadając o tym, jak od dzieciństwa miał szczególne przywiązanie do zwierząt, tak że jako dorosły miał wiele zwierząt domowych: ptaki, ryby, psa, króliki, małpę i kota.

Jego kot, imieniem Pluto, był jego ulubieńcem i spędzali razem cały czas, ale z biegiem lat charakter nienazwanego bohatera pogorszył się z powodu spożywania alkoholu, a on stał się wredny i agresywny.

Pewnego dnia, wracając z jednego ze swoich ekscesów, spotkał kota i zaatakował go, wydłubując mu jedno z oczu. Chociaż zwierzę wyzdrowiało, pozostało z tym pustym miejscem i nigdy więcej nie zbliżyło się do swojego właściciela. Ta postawa jeszcze bardziej rozwścieczyła mężczyznę, a kierując się swoją przewrotnością, powiesił go na drzewie.

Tej samej nocy jego dom spłonął, a ocalała tylko jedna ściana, na której widniała wisząca postać Plutona. Po tym incydencie czuł się bardzo smutny, aż pewnej nocy znalazł kota podobnego do tego, którego stracił. Postanowił zabrać go do domu, a następnego ranka zauważył, że był jednooki i miał białą plamę na piersi, którą z biegiem dni rozpoznał jako wizerunek Plutona.szubienica.

Znaki te zaczęły doprowadzać go do szaleństwa, kot gonił go wszędzie, a on stracił zdolność snu i odpoczynku. Pewnego dnia, ogarnięty swoim temperamentem, chciał zaatakować kota, ale jego żona stanęła mu na drodze i zabiła ją siekierą. Nieskruszony, wziął na siebie pozbycie się ciała. Znalazł idealne rozwiązanie: ukrył ciało w piwnicy, a następnie postawił ścianę.

Minęły dni i policja przyszła przeszukać jego dom. Ponieważ nic nie znaleźli, zaczęli odchodzić, ale bohater popełnił błąd. Bardzo pewny siebie uderzył w ścianę i rozległ się przeszywający skowyt, który zaalarmował funkcjonariuszy. Po zniszczeniu ściany znaleźli zakrwawione ciało pożarte przez kota z pyskiem pełnym krwi.

Analiza

Rewolucyjny punkt widzenia

Ta opowieść jest jedną z historii obsesji Poego, a jego opowiadania, w których przedstawił bezimiennego bohatera, który zostaje pochłonięty przez szaleństwo, wyróżniają się w jego twórczości.Poe był ekspertem w tworzeniu postacie psychopatyczne, inteligentne jednostki, które są świadome swoich czynów ale którzy nie czują empatii dla innych ani poczucia winy za popełnione błędy.

Chociaż złe postacie istniały już w literaturze, jest to po raz pierwszy są pokazani jako bohaterowie i że czytelnik może uzyskać dostęp do wnętrza i sposobu rozumowania zimnego mordercy.

Horror psychologiczny

Kolejna z innowacji Poego miała związek ze stworzeniem nowy rodzaj terroru Wcześniejsza literatura, zwłaszcza literatura gotycka, która wywarła na nią duży wpływ, skupiała się na istocie, która nawiedzała niewinnego bohatera, zwykle duchu, wampirze lub innym przerażającym stworzeniu.

Z drugiej strony, w opowiadaniach pisarza jest to jego własna historia. umysły bohaterów, które ich zdradzają. W ich rzeczywistości nic ich tak naprawdę nie prześladuje, to projekcje, które tworzą na temat pewnych rzeczy (w tym przypadku kota), doprowadzają ich do obsesji i morderstwa.

Brak tożsamości

Bohater nie ma imienia, co jest ważnym czynnikiem, który należy wziąć pod uwagę, ponieważ jest wskaźnikiem braku tożsamości. Ten człowiek stawia czoła światu z niewielką asertywnością i niepewnością, po pierwsze dlatego, że nie jest nawet w stanie nazwać siebie, a po drugie dlatego, że pozwala zwykłemu kotu doprowadzić go do szaleństwa.

Traktat o przewrotności

Jedną z rzeczy, które sprawiły, że ta historia stała się częścią zbiorowej wyobraźni, jest jej analiza perwersji. Najbardziej niepokojącą rzeczą w tej historii jest to, że bohater sugeruje, że jest coś, co może dotknąć każdego W pewnym momencie narracji oświadcza:

"Któż z nas nie przyłapał się sto razy na popełnianiu głupiego lub nikczemnego czynu tylko z tego powodu, że "nie powinien" go popełniać? Czyż nie ma w nas odwiecznej skłonności, pomimo doskonałości naszego osądu, do naruszania "prawa" tylko dlatego, że uznajemy, że jest to prawo?".

W ten sposób Poe dokonuje rewolucyjnego czynu: zaprasza czytelnika do wejścia w buty bohatera W tym konkretnym przypadku to paranoja doprowadziła bohatera do jego własnego końca. W ten sposób nie ma nic bardziej przerażającego niż człowiek przeciwko samemu sobie.

Historia

Nie oczekuję ani nie proszę nikogo, by uwierzył w dziwną, lecz prostą relację, którą zamierzam napisać. Byłbym szalony, gdybym tego oczekiwał, gdy moje zmysły odrzucają własne dowody. Ale nie jestem szalony i wiem bardzo dobrze, że to nie jest sen. Jutro umrę i chciałbym dziś ulżyć mojej duszy. Moim bezpośrednim celem jest przedstawienie, prosto, zwięźle i bez komentarza, seriiKonsekwencje tych epizodów przeraziły mnie, torturowały, a w końcu zniszczyły. Ale nie będę próbował ich wyjaśniać. Jeśli dla mnie były straszne, dla innych będą mniej przerażające niż barokowe. Być może później pojawi się ktoś, kogo inteligencja zredukuje moje duchy do potocznych słów; inteligencja bardziej pogodna, bardziej logiczna i znacznie mniejNie jestem bardziej pobudliwy niż mój własny, zdolny dostrzec w okolicznościach, które ze strachem opiszę, wulgarny ciąg naturalnych przyczyn i skutków.

Od dzieciństwa byłem znany z łagodności i dobroci mojego charakteru. Czułość w moim sercu była tak wielka, że stałem się obiektem drwin moich towarzyszy. Szczególnie lubiłem zwierzęta, a moi rodzice pozwolili mi trzymać wiele różnych. Spędzałem z nimi większość czasu i nigdy nie czułem się szczęśliwszy niż wtedy, gdy je karmiłem i głaskałem.Ta cecha mojego charakteru rosła wraz ze mną, a kiedy osiągnąłem wiek męski, stała się jednym z moich głównych źródeł przyjemności. Ci, którzy kiedykolwiek doświadczyli uczucia do wiernego i mądrego psa, nie muszą zadawać sobie trudu, aby wyjaśnić naturę lub intensywność odpłaty, jaką otrzymałem. Jest coś w hojnej i bezinteresownej miłości zwierzęcia, która trafia prosto do serca.Tego, który często wystawiał na próbę fałszywą przyjaźń i kruchą wierność człowieka.

Ożeniłem się młodo i byłem szczęśliwy, że moja żona podziela moje upodobania. Obserwując moje zamiłowanie do zwierząt domowych, nigdy nie przegapiła okazji, by kupić mi najładniejsze z nich. Mieliśmy ptaki, złote rybki, pięknego psa, króliki, małą małpkę i kota.

Ten ostatni był zwierzęciem niezwykłej wielkości i urody, całkowicie czarnym i zadziwiająco bystrym. Odnosząc się do jego inteligencji, moja żona, która w głębi serca nie była ani trochę przesądna, często nawiązywała do starego popularnego przekonania, że wszystkie czarne koty są zmutowanymi czarownicami. Nie mam na myśli, że poważnie w to wierzyła, a wspominam o tym tylko dlatego, że właśnie sobie o tym przypomniałem.

Pluto - tak miał na imię kot - stał się moim ulubieńcem i towarzyszem. Tylko ja go karmiłam i chodził za mną wszędzie w domu. Trudno mi było powstrzymać go przed chodzeniem za mną po ulicy.

Nasza przyjaźń trwała w ten sposób przez kilka lat, w trakcie których (wstyd się przyznać) mój temperament i charakter zostały radykalnie zmienione przez diabła. Nieumiarkowanie. Z dnia na dzień stawałem się coraz bardziej melancholijny, drażliwy i obojętny na uczucia innych. Mówiłem nawet niemiło do mojej żony i skończyłem, stosując wobec niej osobistą przemoc. Moi faworyci,Oczywiście one również odczuły zmianę w moim charakterze. Nie tylko je zaniedbywałem, ale nawet krzywdziłem. Wobec Plutona zachowałem jednak na tyle rozwagi, by powstrzymać się od znęcania się nad nim, co robiłem z królikami, małpą, a nawet psem, gdy przypadkiem lub z sympatii stanęły mi na drodze. Moja choroba jednak się pogarszała - bo co robiłem?i w końcu sam Pluto, który był już stary i przez to nieco zły, zaczął ponosić konsekwencje mojego złego nastroju.

Pewnej nocy, kiedy wracałem do domu w pijackim otępieniu z jednej z moich wędrówek po mieście, wydawało mi się, że kot unika mojej obecności. Podniosłem go w ramiona, ale przestraszony moją przemocą ugryzł mnie lekko w rękę. Natychmiast ogarnęła mnie demoniczna furia i nie wiedziałem już, co robię. To było tak, jakby korzeń mojej duszy został nagle oddzielony od mojego ciała; zło większe niż jakiekolwiek inne.Wyciągnąłem scyzoryk z kieszeni kamizelki, otworzyłem ją, trzymając biedne zwierzę za kark i celowo wydłubałem mu oko. Zarumieniłem się, skuliłem, zadrżałem, pisząc tak potworne okrucieństwo.

Kiedy rano powrócił mi rozum, kiedy rozproszyłem we śnie opary nocnej orgii, poczułem przerażenie połączone z wyrzutami sumienia z powodu popełnionej zbrodni; ale moje uczucie było słabe i niejednoznaczne, nie docierało do duszy. Po raz kolejny popadłem w ekscesy i bardzo szybko utopiłem wspomnienia tego, co się wydarzyło, w winie.

W międzyczasie stan kota stopniowo się poprawiał. Co prawda oczodół, w którym brakowało oka, wyglądał okropnie, ale zwierzę nie wydawało się już cierpieć. Wałęsało się, jak zwykle, po domu, chociaż, jak można sobie wyobrazić, uciekało z przerażeniem na mój widok. Wciąż pozostało we mnie wystarczająco dużo moich starych nawyków, by czuć się pokrzywdzonym przez oczywistą antypatię zwierzęcia, które kiedyś było mi bliskie.Ale to uczucie wkrótce ustąpiło miejsca irytacji. A potem, ku mojemu ostatecznemu i nieodwołalnemu upadkowi, pojawił się duch przewrotności. Filozofia nie bierze tego ducha pod uwagę; a jednak jestem tak samo pewien, że moja dusza istnieje, jak tego, że przewrotność jest jednym z pierwotnych impulsów ludzkiego serca, jedną z niepodzielnych pierwotnych zdolności,Któż z nas nie przyłapał się sto razy na tym, że popełnił głupi lub zły czyn z tego prostego powodu, że nie powinien był go popełnić? Czyż nie ma w nas stałej tendencji, która jawnie przeciwstawia się zdrowemu rozsądkowi, tendencji do przekraczania tego, co stanowi Prawo tylko dlatego, że tak jest? Ten duchA niezgłębiona tęsknota mej duszy do dręczenia samej siebie, do pogwałcenia własnej natury, do czynienia zła dla samego zła, skłoniła mnie do kontynuowania i w końcu dokończenia tortur, które zadałem niewinnemu zwierzęciu. Pewnego ranka, działając z zimną krwią, założyłem mu pętlę na szyję i powiesiłem na gałęzi drzewa.Powiesiłem go, ponieważ pamiętałem, że mnie kochał i ponieważ byłem pewien, że nie dał mi powodu, by go zabić; powiesiłem go, ponieważ wiedziałem, że czyniąc to, popełniam grzech, grzech śmiertelny, który naraziłby moją duszę na niebezpieczeństwo - gdyby to było możliwe - poza zasięgiem nieskończoności.miłosierdzie najmiłosierniejszego i najstraszliwszego Boga.

W nocy tego samego dnia, kiedy popełniłem tak okrutny czyn, obudził mnie krzyk "Ogień!" Zasłony mojego łóżka stanęły w żywym ogniu, a cały dom stanął w płomieniach. Z wielkim trudem moja żona, służący i ja zdołaliśmy uciec z pożogi. Wszystko zostało zniszczone. Moje dobra doczesne przepadły i od tego momentu musiałem pogodzić się z rozpaczą.

Nie będę angażował się w słabość ustalania związku przyczynowo-skutkowego między katastrofą a moim przestępczym działaniem. Ale opisuję szczegółowo łańcuch wydarzeń i nie chcę pozostawić żadnego ogniwa niekompletnego. Dzień po pożarze poszedłem odwiedzić ruiny. Wszystkie ściany, z wyjątkiem jednej, zawaliły się. Jedną, która pozostała, była cienka ściana działowa w centrum budynku.Tynk był zabezpieczony przed działaniem ognia, co przypisałem jego niedawnej aplikacji. Przed ścianą zebrał się gęsty tłum, a kilka osób zdawało się badać jej część z wielką uwagą i szczegółami. Słowa "dziwne! ciekawe!" i tym podobne wzbudziły moją ciekawość. Gdy zbliżyłem się do ściany, zobaczyłem, że tynk nie został w żaden sposób dotknięty przez ogień.Zobaczyłem, że na białej powierzchni, wygrawerowanej niczym płaskorzeźba, znajduje się wizerunek gigantycznego kota. Kontury były naprawdę cudownie ostre. Na szyi zwierzęcia znajdował się sznur.

Kiedy odkryłem tę zjawę - bo nie mogłem uznać jej za nic innego - ogarnęło mnie zdumienie i przerażenie. Ale refleksja przyszła mi z pomocą. Przypomniałem sobie, że powiesiłem kota w ogrodzie przylegającym do domu. Kiedy ogłoszono alarm przeciwpożarowy, tłum natychmiast wtargnął do ogrodu: ktoś musiał przeciąć linę i wrzucić kota do mojego pokoju przez okno.Prawdopodobnie upadek ścian przycisnął ofiarę mojego okrucieństwa do świeżo nałożonego tynku, którego wapno, wraz z działaniem płomieni i amoniaku zwłok, stworzyło obraz, który właśnie widziałem.

Chociaż w ten sposób mój rozum, jeśli nie sumienie, został zaspokojony w związku z dziwnym epizodem, to jednak to, co się wydarzyło, wywarło głębokie wrażenie na mojej wyobraźni. Przez wiele miesięcy nie mogłem pozbyć się ducha kota i przez cały ten czas bezkształtne uczucie dominowało w moim duchu, które przypominało, nie będąc takim, wyrzuty sumienia. Doszedłem do punktu, w którym opłakiwałem utratę zwierzęcia i szukałem, w podłymTen sam rodzaj i wygląd, który zwykle odwiedzał, jakiś inny tego samego rodzaju i wyglądu, który mógłby zająć jego miejsce.

Zobacz też: Znaczenie: Po co mi stopy, skoro mam skrzydła do latania?

Pewnej nocy, gdy na wpół pijany przebywałem w cieszącej się złą sławą tawernie, moją uwagę przykuło coś czarnego spoczywającego na jednej z ogromnych beczek z ginem, które stanowiły główny mebel tego miejsca. Wpatrywałem się w beczkę od kilku minut i zdziwiłem się, że wcześniej nie zauważyłem czarnej plamy na jej szczycie. Podszedłem do niej i dotknąłem dłonią. To był kot.Pluto nie miał ani jednego białego włosa na ciele, podczas gdy ten kot miał rozległą, ale nieokreśloną białą plamę pokrywającą prawie całą jego klatkę piersiową.

Kiedy poczuł pieszczotę, szybko się wyprostował, mruczał głośno, ocierał się o moją rękę i wydawał się zachwycony moimi uwagami. Właśnie znalazłem zwierzę, którego szukałem. Natychmiast zasugerowałem jego zakup karczmarzowi, ale odpowiedział, że zwierzę nie należy do niego i że nigdy wcześniej go nie widział, ani nic o nim nie wie.

Kontynuowałem głaskanie kota, a kiedy miałem zamiar wrócić do domu, zwierzę wydawało się chętne, by do mnie dołączyć. Pozwoliłem mu na to, zatrzymując się raz po raz, by pochylić się nad nim i go pogłaskać. Po powrocie do domu natychmiast się do niego przyzwyczaił i stał się wielkim ulubieńcem mojej żony.

Ze swojej strony wkrótce poczułem niechęć do zwierzęcia. Było to dokładnie odwrotne do tego, czego się spodziewałem, ale - nie będąc w stanie powiedzieć, jak i dlaczego - jego wyraźna sympatia do mnie obrzydziła mnie i zmęczyła. Stopniowo uczucie obrzydzenia i zmęczenia rosło, aż osiągnęło gorycz nienawiści. Unikałem spotkania ze zwierzęciem; pozostałość wstydu i wspomnienie mojegoPrzez kilka tygodni powstrzymywałem się od bicia go lub czynienia go ofiarą jakiejkolwiek przemocy; ale stopniowo - bardzo stopniowo - zacząłem postrzegać go z niewypowiedzianą nienawiścią i uciekać w milczeniu od jego obrzydliwej obecności, jakby był emanacją zarazy.

Niewątpliwie do mojej nienawiści przyczyniło się odkrycie rano po tym, jak przywiozłem go do domu, że ten kot, podobnie jak Pluton, był jednooki. To właśnie ta okoliczność sprawiła, że był bardziej przyjemny dla mojej żony, która, jak już powiedziałem, posiadała w wysokim stopniu te humanitarne uczucia, które kiedyś były moją cechą wyróżniającą i źródłem moich najprostszych i najprostszych przyjemności, i która, jak już powiedziałem, miała mi wiele do zaoferowania.cygara.

Przywiązanie kota do mnie zdawało się wzrastać w tym samym stopniu, co moja niechęć. Śledził moje kroki z taką dokładnością, że trudno byłoby mi sprawić, by czytelnik to zrozumiał. Gdziekolwiek usiadłem, zwijał się pod moim krzesłem lub wskakiwał na moje kolana, obdarzając mnie swoimi nienawistnymi pieszczotami. Jeśli zacząłem chodzić, czołgał się między moimi stopami, grożąc, że mnie przewróci, albo wbijał swoje długie, ostre pazury w moje stopy.W tamtym momencie, choć pragnąłem unicestwić go jednym ciosem, byłem sparaliżowany wspomnieniem mojej pierwszej zbrodni, ale przede wszystkim - chcę to teraz wyznać - strasznym strachem przed zwierzęciem.

Prawie wstydzę się przyznać, tak, nawet w tej celi przestępców prawie wstydzę się przyznać, że przerażenie, strach, który wzbudziło we mnie to zwierzę, został zintensyfikowany przez jedną z najbardziej szalonych fantazji, jakie można sobie wyobrazić. Niejednokrotnie moja żona mówiła mi, że boję się fizycznego zła.zwrócił uwagę na kształt białej plamki, o której już mówiłem, a która stanowiła jedyną różnicę między dziwnym zwierzęciem a tym, które zabiłem. Czytelnik pamięta, że ta plamka, choć duża, początkowo wydawała mi się nieokreślonego kształtu; ale stopniowo, tak niepostrzeżenie, że mój rozum przez długi czas walczył, by odrzucić ją jako fantastycznąPrzedstawiał on teraz coś, co wzdragałem się nazwać, a zatem nienawidziłem, bałem się i chętnie pozbyłbym się tego potwora, gdybym był w stanie się odważyć; przedstawiał, powiadam, obraz okropnej, złowrogiej rzeczy - obraz szubienicy! O ponura i straszna machino horroru i zbrodni, agonii i śmierci!

Pomyśleć, że bestia, którą z pogardą zniszczyłem, była w stanie wywołać tak nieznośną udrękę w człowieku stworzonym na obraz i podobieństwo Boga! Niestety, ani w dzień, ani w nocy nie mogłem cieszyć się błogosławieństwem odpoczynku! W dzień ta istota nie zostawiała mnie w spokoju ani na chwilę; w nocy budziła mnie godzina po godzinie, a ja budziłem się z myślą, że jest to istota, która nie może zostawić mnie w spokoju ani na chwilę.godzinę najbardziej przerażających snów, by poczuć palący oddech tego czegoś na mojej twarzy i jego straszliwy ciężar - wcielony koszmar, z którego nie mogłem się otrząsnąć - spoczywający wiecznie na moim sercu.

Pod ciężarem takich udręk poddało się niewiele, co było we mnie dobre. Tylko złe myśli cieszyły się teraz moją prywatnością; najciemniejsze, najbardziej przewrotne myśli. Zwykła melancholia mojego nastroju przerodziła się w odrazę do wszystkiego wokół mnie i całej ludzkości; a moja biedna żona, która na nic się nie skarżyła, stała się zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą, zwykłą.cierpliwą ofiarą nagłych i częstych wybuchów ślepego gniewu, którym mnie poddawał.

Pewnego dnia, aby wykonać zadanie domowe, towarzyszył mi w piwnicy starego domu, w którym zmuszeni byliśmy mieszkać z powodu ubóstwa. Kot podążył za mną po stromych schodach i prawie przewrócił mnie do góry nogami, co doprowadziło mnie do szaleństwa. Podnosząc siekierę i zapominając w swojej wściekłości o głupich obawach, które do tej pory powstrzymywały moją rękę, zadałem cios, który byłby ciosem w głowę.Ale ręka mojej żony zatrzymała jego tor lotu. Wtedy, doprowadzony przez jej interwencję do bardziej niż demonicznej furii, wyrwałem się z jej uścisku i wbiłem topór w jego głowę. Bez jęku padł martwy u moich stóp.

Dokonawszy tego okropnego morderstwa, zabrałem się za ukrywanie ciała. Wiedziałem, że nie da się go wynieść z domu, ani w dzień, ani w nocy, bez ryzyka, że ktoś z sąsiadów zauważy. Przez głowę przeszły mi różne projekty. Przez chwilę myślałem o rozczłonkowaniu ciała i spaleniu kawałków. Potem przyszło mi do głowy, by wykopać grób w podłodze domu.Zastanawiałem się też, czy wrzucić ciało do studni na dziedzińcu, czy też umieścić je w skrzyni, jakby było zwykłym towarem, i wezwać tragarza, by wyniósł je z domu. W końcu jednak znalazłem to, co wydawało mi się najlepszym rozwiązaniem, i postanowiłem zamurować zwłoki w piwnicy, tak jak mnisi w średniowieczu podobno zamurowywali swoje ofiary.

Zobacz też: 10 magicznych obrazów Remediosa Varo (wyjaśnienie)

Piwnica dobrze nadawała się do tego celu. Jej ściany były wykonane ze słabego materiału i świeżo otynkowane zwykłą zaprawą, której wilgoć atmosferyczna nie pozwoliła stwardnieć. Ponadto jedna ze ścian ukazywała występ fałszywego komina, który został wypełniony i potraktowany w podobny sposób jak reszta piwnicy. Bez wątpienia bardzo łatwo byłoby wyjąć fałszywy komin.cegły w tej części, włożyć zwłoki i zakryć otwór tak jak poprzednio, aby żadne oczy nie mogły odkryć niczego podejrzanego.

Nie pomyliłem się w swoich obliczeniach. Z łatwością usunąłem cegły za pomocą łomu i po ostrożnym umieszczeniu ciała przy wewnętrznej ścianie, przytrzymałem je w tej pozycji, podczas gdy ja ponownie nałożyłem mur w jego pierwotnej formie. Po zaopatrzeniu się w zaprawę, piasek i włosie, przygotowałem tynk, który był nie do odróżnienia od starego i starannie otynkowałem nowy mur.Kiedy zadanie zostało wykonane, byłem pewien, że wszystko jest w porządku. Ściana nie nosiła najmniejszych śladów dotknięcia. Zmiotłem nawet najmniejszy fragment luźnego materiału. Rozejrzałem się z triumfem i powiedziałem do siebie: "Przynajmniej tutaj nie pracowałem na próżno.

Moim następnym krokiem było odszukanie bestii, która spowodowała tyle nieszczęść, ponieważ w końcu zdecydowałem się ją zabić. Gdyby kot pojawił się przede mną w tym momencie, jego los byłby przypieczętowany, ale najwyraźniej przebiegłe zwierzę, zaniepokojone gwałtownością mojego pierwszego wybuchu gniewu, uważało, by nie pojawić się tak długo, jak długo mój nastrój się nie zmieni. Nie sposób opisać ani wyobrazić sobie tego, co się wtedy działo.Nie pojawił się tej nocy, więc po raz pierwszy od jego przybycia do domu mogłem spać spokojnie; tak, mogłem spać, nawet z ciężarem zbrodni na mojej duszy.

Minął drugi i trzeci dzień, a mój dręczyciel nie powrócił. Znowu oddychałem jak wolny człowiek. Przerażony, potwór uciekł z domu na zawsze! Nigdy więcej go nie ujrzę! Cieszyłem się najwyższym szczęściem, a wina mojego czarnego czynu bardzo mnie nie martwiła. Przeprowadzono kilka dochodzeń, na które miałem niewielkie trudności z odpowiedzią.Mój przyszły spokój ducha wydawał się zapewniony.

Czwartego dnia od morderstwa grupa policjantów pojawiła się niespodziewanie i przystąpiła do nowej, rygorystycznej inspekcji. Przekonany, że moja kryjówka jest nie do zdobycia, nie czułem najmniejszego niepokoju. Funkcjonariusze poprosili mnie, abym towarzyszył im w oględzinach. Nie pozostawili żadnej szczeliny ani zakamarka niesprawdzonego. W końcu, po raz trzeci lub czwarty, zeszli do piwnicy. Podążyłem za nimi bez najmniejszego drżenia.Moje serce biło cicho, jak u kogoś, kto śpi w niewinności. Chodziłem w górę i w dół piwnicy. Złożyłem ręce na piersi i chodziłem tam i z powrotem. Policjanci byli całkowicie zadowoleni i przygotowywali się do wyjścia. Radość w moim sercu była zbyt wielka, by ją stłumić. Płonąłem pragnieniem powiedzenia im przynajmniej jednej rzeczy, ale nie mogłem na nich czekać.słowo jako dowód triumfu i podwójne potwierdzenie mojej niewinności.

Panowie - powiedziałem w końcu, gdy grupa weszła po schodach - bardzo się cieszę, że rozwiałem wasze podejrzenia. Życzę wam szczęścia i trochę więcej uprzejmości. Przy okazji, panowie, ten dom jest bardzo dobrze zbudowany... (w moim gorączkowym pragnieniu powiedzenia czegoś naturalnie, byłem prawie nieświadomy moich słów) Powtarzam, że jest to dom o doskonałej konstrukcji. Te ściany... czy wiecie, co mam na myśli?Maszerujcie dalej, panowie... macie wielką solidność.

A potem, ciągnięty własną brawurą, uderzyłem mocno trzymaną w dłoni laską w ceglaną ścianę, za którą leżały zwłoki żony mojego serca.

Boże, chroń mnie i wybaw mnie ze szponów arcydemona! Ledwie ucichło echo moich uderzeń, gdy z wnętrza grobowca odpowiedział głos; jęk, z początku tępy i urywany, przypominający szloch dziecka, który następnie szybko przerodził się w długi, ochrypły, przeciągły wrzask, nienaturalny, jakby nieludzki, skowyt, krzyk lamentu, na poły przerażenia,na poły triumfu, jaki mógł trysnąć tylko w piekle z gardeł potępionych w ich agonii i demonów cieszących się z potępienia.

Mówienie o tym, co myślałem w tamtej chwili, byłoby szaleństwem. Ogarnięty zawrotami głowy, zataczając się, podszedłem do przeciwległej ściany. Przez chwilę grupa mężczyzn na schodach była sparaliżowana przerażeniem. Potem tuzin silnych ramion zaatakował ścianę, która upadła w jednym kawałku. Zwłoki, już mocno zepsute i poplamione zakrzepłą krwią, pojawiły się przed oczami gapiów. Na jegona głowie, z otwartą czerwoną paszczą i jednym okiem jak ogień, kucała ohydna bestia, której przebiegłość skłoniła mnie do morderstwa i której zwiastujący głos wydał mnie katowi. Zamurowałem potwora w grobie!

Możesz być zainteresowany

    Melvin Henry

    Melvin Henry jest doświadczonym pisarzem i analitykiem kultury, który zgłębia niuanse społecznych trendów, norm i wartości. Z dbałością o szczegóły i rozległymi umiejętnościami badawczymi Melvin oferuje wyjątkowe i wnikliwe spojrzenie na różne zjawiska kulturowe, które w złożony sposób wpływają na życie ludzi. Jako zapalony podróżnik i obserwator różnych kultur, jego praca odzwierciedla głębokie zrozumienie i docenienie różnorodności i złożoności ludzkiego doświadczenia. Bez względu na to, czy bada wpływ technologii na dynamikę społeczną, czy bada skrzyżowanie rasy, płci i władzy, pisarstwo Melvina zawsze prowokuje do myślenia i pobudza intelektualnie. Poprzez swojego bloga Kultura zinterpretowana, przeanalizowana i wyjaśniona, Melvin ma na celu inspirowanie do krytycznego myślenia i wspieranie znaczących rozmów na temat sił, które kształtują nasz świat.